Grupa astronautów rozbija się na Wenus, gdzie atakują ich prehistoryczne monstra. Zabijają jedno z nich, które okazuje się być czczone jako bóstwo przez zamieszkujące planetę plemię wenusjańskich kobiet. Teraz wrogiem ekspedycji są nie tylko bestie z ich najgorszych koszmarów, ale także wrogo nastawione plemię, które zrobi wszystko, by pomścić świętokradztwo.
Stare i (bardzo) niskobudżetowe SF. W dodatku to przerobiony sowiecki film.
Ale ma swój klimat - jak np. scena gdzie (ok) 8 wysokich i szczupłych blondynek w obcisłych spodniach, z muszelkami na piersiach stoi dookoła ogniska rozpalonego na kamienistej plaży na Wenus i krzyczy: "fire! fire! fire! fire! ouuuuch!...
Kuriozalny film science-fiction, lecz nie można mu odmówić uroku.
Z misją zbadania drugiej planety od Słońca, wyruszają dwie załogi astronautów ( ta druga załoga ma dodatkową misje, odnaleźć pierwszą ekipę) na miejscu będą musieli stawić czoła zagrożeniom ze strony fauny i flory. Drugim wątkiem filmu, są zmagania...
Klimat miejscami, powiedziałbym, dość psychodeliczny i dziwnie to się ogląda. Jakby dziewczyny z okładki "Houses of the Holy" Zeppelinów podniosły się i pomaszerowały niosąc gumowego pterodaktyla, który był ich bogiem.
Produkcja mocno B klasowa, więc bestiariusz do śmiechu, niemniej wizual obcego świata (akuratnie...
Ten film to to samo co "Voyage to the Prehistoric Planet" z 1965 tylko z dodanymi sekwencjami z
tymi laskami (w żadnej scenie nie występują one razem z astronautami z oryginału). Nie wiem
szczerze jaki był sens kręcenia czegoś takiego. Jeśli ktoś widział jeden z tych filmów to drugi można
sobie spokojnie darować.