Mimo mego ogromnego afektu względem sir Chaplina - muszę szczerze przyznać że tej produkcji daleko do komedii. Właściwie nikt nawet nie pofatygował się aby w momentach jakiejś akcji zmienić melodię - ciągle ta sama, monotonna... Oddaje klimat całego filmu.
A ja się bawiłam mniej więcej jak zwykle na jego filmach. A tak szczerze zaśmiałam się np. gdy Charlie udawał niemieckiego oficera, wyszedł z tą dziewczyną która mu pomagała na zewnątrz biura oficera którego udawał a tam stał samochód z 2 Niemcami, w tej samej chwili przyprowadzono pojmanego przyjaciela Charliego więc ten raz udawał Niemca i bił go, dusił i kopał a raz nie i kombinował jakby go wydostać. W chwili gdy kierowca patrzył Charlie ze strachem na twarzy opamiętał się, przestał rozmawiać miło z przyjacielem i zaczął pomiatać kolegą (aby się nie wydało że nie jest niemieckim oficerem) i to właśnie jego zaskoczenie i strach na twarzy oraz nagła zmiana postępowania mnie ubawiło.