Nie chodzi mi o masową akceptację ludzi o tak strasznych schorzeniach w jakimkolwiek społeczeństwie. Tutaj miałbym wątpliwości. Ale w wymiarze indywidualnym każdy widz po obejrzeniu może naprawdę się przejąć. I zacząć szukać wspólnych wektorów człowieczeństwa u siebie i u tych ludzi z ekranu. A jest ich z pewnością tyle, co między nami wszystkimi mijającymi się na chodniku.